Czy proces globalizacji zagraża kulturze?

dnia

Każde rozważania na temat pewnych pojęć i ich znaczenia należy rozpocząć od zdefiniowania sobie, o czym rozmawiamy. W tym problemie mamy dwa słowa, które możemy uznać za modne i istotne dla tej pracy: globalizacja i kultura.
Globalizacja to proces powstawania gospodarki o zasięgu światowym, w której możliwy jest przepływ dóbr, usług, kapitału, siły roboczej, a także informacji i technologii. Proces ten wzmacniany jest m.in. przez działalność organizacji i korporacji międzynarodowych oraz rozwój światowego systemu finansowego i walutowego.
Kultura najczęściej rozumiana jest jako całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa. Bywa utożsamiana z cywilizacją. Kultura to również charakterystyczne dla danego społeczeństwa wzory postępowania i myślenia, także to, co w zachowaniu ludzkim jest wyuczone, w odróżnieniu od tego, co jest biologicznie odziedziczone.
Pojawia się nam również termin: cywilizacja. Spróbuję zdefiniować to pojęcie.
Cywilizacja – poziom rozwoju społeczeństwa w danym okresie historycznym, który charakteryzuje się określonym poziomem kultury materialnej, stopniem opanowania środowiska naturalnego, nagromadzeniem instytucji społecznych. Stanowi ona najwyższy poziom organizacji społeczeństw, z którym jednostki identyfikują się. W skład cywilizacji wchodzą mniejsze jednostki np.: narody, wspólnoty pierwotne czy inne zbiorowości.
Za przejawy cywilizacji uznaje się:
• zorganizowane życie miejskie
• monumentalne obiekty sakralne
• pismo
• rozwinięty handel
• jakiś rodzaj organizacji zajmowanego terytorium
Możemy więc rozpatrywać to zagadnienie na wielu płaszczyznach. Globalizacja ma co najmniej trzy formy: ekonomiczno-finansową, komunikacyjną i kulturalną.
Najczęściej globalizacja kojarzy nam się z postępującą amerykanizacją. W wielu krajach możemy iść do takiego samego MacDonalda i zjeść hamburgera. Czy jest różnica, czy jesteśmy w Katowicach, Paryżu czy w Manili? Z drugiej strony patrząc, czy nie jest miło czasem zobaczyć coś, co się zna, poczuć się bezpieczniej, bo jeśli lokalne jedzenie nam nie przypadnie do gustu jest coś, co pozwoli nam poczuć namiastkę „domu”?
Globalizacja nieodłącznie wiąże się z handlem. Możemy powiedzieć, że w starożytności mieliśmy „lokalną” azjoeuropeizację. Przecież szlaki handlowe pozwalały na wymianę towarową między odległymi zakątkami, od Chin po półwysep Iberyjski, od północnej Afryki po Wyspy Brytyjskie. Dziś, kiedy większość państw jest samowystarczalna, handel mógłby się wydawać mniej przydatny niż w czasach, gdy każde państwo specjalizowało się w pewnych dziedzinach produkcji. Nic bardziej mylnego. Przecież ta „samowystarczalność” wynika właśnie z wymian towarowych między konkretnymi kontrahentami.
Rozejrzyjmy się dookoła. Komórki z krajów Skandynawskich, jeansy z Ameryki, bluzka z Chin, sery z Holandii, czekolada z Belgii, herbata z Indii, zegarki ze Szwajcarii. Tylko czy w tym wszystkim nie gubimy tego co „dobre, bo Polskie”?
Ale przecież są rzeczy, które mają markę „Polska”. Oscypki, chleb, wódki, wiele potraw, kiszone ogórki, kapusta. Można by długo wymieniać. To są rzeczy, w których się specjalizujemy. Każdy chce mieć to, co najlepsze. Dlatego globalizacja jest bardzo przydatna. Pozwala na swobodną wymianę handlową. Każdy kraj ma w niej możliwość promocji swoich wyrobów. I nie wydaje mi się, że z tego powodu można powiedzieć, że nasza kultura jest zagrożona.
Ale są to rozważania czysto teoretyczne. Operując pojęciami, danymi statystycznymi można udowodnić wszystko. Dlatego poprę moją tezę przykładem z własnego życia.
Będąc na wakacjach na Filipinach dotarłam do pewnej wioseczki, położonej daleko od dróg (trzeba było do niej iść około godziny na piechotę od dróżki, która była o kolejne ileś kilometrów oddalona od kolejnej wsi). Wioseczka bez prądu, woda doprowadzana z pobliskiej rzeki. Około pięćdziesięciu mieszkańców. Była tam pewna pani sprzedająca lokalne ubrania. Miała na sobie t-shirt i jeansy. Kiedy zapytała skąd jestem odpowiedziałam, że z Polski. Wtedy zapytała mnie, czy Polska i Holandia to dwa różne kraje. Po angielsku brzmią one podobnie. Nawet na takim krańcu świata, kilkanaście tysięcy kilometrów od Europy globalizacja pozwala na edukację w każdym zakątku ziemi. Zapytałam jej, dlaczego nie nosi ubrań, takich jak jej przodkowie, tylko poddaje się globalnej modzie. Usłyszałam, że to jej się bardziej opłaca. Aby utkać taki strój potrzebne jest dużo czasu i pracy. Dlatego robi je i sprzedaje turystom (albo do sklepów, gdzie tych turystów jest więcej). Dzięki temu może sobie pozwolić na wiele innych rzeczy, jak te ubrania, jedzenie, i różne udogodnienia. Globalizacja sprawiła, że jej praca zyskała na wartości, a ta kobieta się wzbogaciła robiąc nadal to, co robiła dotychczas.
Proces globalizacji polega na otwarciu granic, zmniejszeniu ceł i zniesieniu wszelkich barier między państwami. Wspomaga to swobodny przepływ masy ludzkiej. Polscy lekarze opłacani u nas skandalicznie, mają szanse wyjechać do innych krajów i uzyskiwać godne wynagrodzenie. Studenci mają możliwość studiowania na renomowanych, zagranicznych uczelniach. Turyści mogą odwiedzać praktycznie wszystkie kraje.
Turystyka. Szczególny element globalizacji. Pozwala na lepsze poznawanie innych kultur. Na wymianę myśli i wiedzy między ludźmi. Naukowcy z Polski mogą korzystać z pomocy swoich kolegów z USA i Japonii. To wspomaga rozwój technologiczny. Pozwala przeciętnemu człowiekowi poznać innych ludzi. Dzięki temu uczymy się szanować własną kulturę doceniając w niej wiele elementów niespotykanych w innych narodach. Pozwala na poszerzenie horyzontów myślowych. Potocznie człowiek kulturalny to człowiek obyty. Pomaga to w znoszeniu stereotypów, barier kulturowych.
Z drugiej strony wpływa na mieszanie się kultur. Wszędobylska Coca-cola. Do obiadu w Polsce, Stanach, Wielkiej Brytanii, Egipcie. A jednak w każdym z tych krajów jest inna. Ma inną zawartość cukru i innych składników. Bo każdy naród ma inne podniebienie. Arabskie Coca-cole są zdecydowanie bardziej słodkie. MacDonald również urozmaica swoje menu. Na Filipinach mamy naleśniki, w Polsce WieśMaca, gdzieś sałatkę z owoców morza, gdzieś indziej sorbet z mango. Globalizacja musi się dostosować do wymogów kulturowych.
Mówi się, że koncerny wykorzystują biednych robotników i inwestują tam gdzie płace są najniższe. Jest to bzdura. W ciągu ubiegłej dekady 81% Amerykańskich inwestycji szło do zachodniej Europy, Kanady i Japonii. Czyli tam, gdzie są chłonne rynki zbytu. 18% szło do krajów rozwijających się tj. Indonezji, Brazylii, Meksyku, Tajlandii. Pozostały procent to reszta świata. Monopoliści, jak zwykło się ich nazywać, płacą zwykle wyższe stawki, bo starają się przyciągnąć najlepszych pracowników, utrzymać kolejny rynek i pozyskać nowych klientów. Sprawdzona marka nie może sobie pozwolić na pogorszenie jakości. A przecież biednych robotników nie można porównać do wykwalifikowanych pracowników. Dlatego nawet firmy stabilizujące siedziby w krajach biedniejszych starają się rozwijać swoich pracowników.
Wielu ludzi zarzuca, że globalizacja to kapitał transportowany ponad wszelkimi barierami: kulturowymi, prawnymi, czy politycznymi. Ale każdy z nas chodzi na zakupy do Geanta, Auchana, Obi. Kupujemy samochody z Japonii, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii. Czy tak naprawdę przeszkadza nam to? Może Polacy podchodzą bardziej sceptycznie, ponieważ to nie Polskie firmy są globalnymi firmami?
„Kapitał eksportowany z bogatych krajów do państw trzeciego świata tworzy fabryki z tanią siłą roboczą, gdzie ludzie pracują ciężko i za grosze. Te fabryki eksportują potem wielkie ilości tanich dóbr do krajów bogatszych, powodując nadwyżki handlowe i niszcząc fabryki w bogatych krajach, więc wszyscy na tym tracą”. Takie stwierdzenie powiedział pewien antyglobalista podczas manifestacji. I jak można na poważnie brać stwierdzenie kogoś, kto nie zna podstawowych praw rynku? Nie można mieć nadwyżek zarówno kapitału jak i towarów. Kiedy zwiększa się eksport to przecież dostaje się za to kapitał. W odwrotnym przypadku kapitału ubywa, ale towarów przybywa, więc trzeba starać się sprzedać swoje wyroby zagranicę. Dostaje się za to kapitał lub np. akcje przedsiębiorstw. Podstawowym prawem księgowości jest bowiem: Oszczędności – Inwestycje = Eksport – Import. Poza tym kiedy w danym państwie inwestowane są zagraniczne pieniądze, to nawet wypływający kapitał powoduje, że bezrobocie maleje, wzrasta PKB i następuje ożywienie gospodarcze. A to sprzyja w kolejnych etapach rozwojowi kultury. W końcu handel jest elementem definiującym rozwój danej cywilizacji, a to łączy się z kulturą. Ludzie zabezpieczeni finansowo bardziej skłonni są do rozwoju duchowego.
Globalizacja łączy się także z ekologią. Powstające fabryki, sklepy, transport towarów- to wszystko niszczy nasze środowisko naturalne. Ale przecież wiele firm nastawionych jest na zyski. To oznacza, że inwestują tam, gdzie jest najwyższa efektywność pracy. Czyli tam, gdzie warunki do życia są godne i gdzie standardy rosną. A szkodzenie środowisku to nic innego jak obniżanie standardów. Duże korporacje muszą przestrzegać znacznie bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących ochrony środowiska. Są bardziej kontrolowane niż małe firmy. Poza tym ekologia jest w dużym stopniu dziedziną należącą do rządów państw, które powinny o to dbać. Weźmy Stany Zjednoczone- przykład ogromnego rynku firm globalnych. Tam przyroda i ochrona przyrody jest wpisana w politykę państwa i dlatego jest tam tak wiele rezerwatów przyrody, pięknych pomników przyrody, które my, jako dzieci globalnej wioski możemy odwiedzać bez przeszkód. W końcu przyroda również jest pewnym elementem kultury.
Należy pamiętać, że globalizacja wzbogaca kulturę. Następuje amerykanizacja, ponieważ polityka ekonomiczna oraz zaszłości historyczne (imigracja) tego kraju pozwala im na szybki rozwój firm, które rozszerzają swoje rynki zbytu. Przecież jest tak wiele innych krajów i elementów kultury: Bollywood, Harry Potter, czy wielu sportowców, japońskie Mangi, tajlandzkie i chińskie jedzenie, muzyka ze wszystkich krańców świata i różnych językach. Choć trzeba przyznać, że wiele elementów kultury powstaje przez połączenie różnych cząstek wielu kultur. Można porównać to do ewolucji: słabsze dziedziny życia kulturalnego w wykonaniu narodowym są wypierane przez ich lepsze dziedziny z zagranicy. Dzięki temu kultura również przechodzi zmiany i rozwija się.
Weźmy frazeologizmy. Zapożyczenia. Wiele wynalazków, zjawisk, czy rzeczy związanych z życiem codziennym bierze swoje nazwy z języków świata. Ale następuje ich spolszczenie. Nie mamy buisness, tylko biznes. Jest telewizja, radio, fitnes klub, komputer, telefon.
Skoro już mowa o języku, to globalizacja wpływa pozytywnie na kontakty między ludźmi. Choć jeden język dla całego świata nie istnieje, to teraz język angielski jest gwarantem porozumienia w wielu zakątkach świata. Kiedyś była greka, potem łacina. Teraz mówi się, że angielski zagraża narodowym językom. To dlaczego mimo, że łacina była zdecydowanie bardziej rozpowszechniona (msze, urzędy, książki) nie stanowiła zagrożenia? Polacy nie zaczną nagle mówić po angielsku między sobą.
Nie można też winić globalizacji za to, że umierają dialekty i gwary. To, że dziś coraz mniej ludzi mówi po Śląsku nie jest winą swobodnego przepływu towarów. Jakoś w dobie takiego rozwoju kaszubi potrafią dbać o swój język. Tak jak Katalończycy czy Romowie.
Przyjrzyjmy się z historycznego punktu widzenia Chinom, jako doskonałemu przykładowi początkowemu opierania się globalizacji, a później największemu rynkowi pochłaniającego jego produkty. Początkowo wymiana towarowa między Chinami i Europą była ograniczona. Z czasem granice zostały całkowicie zamknięte. Świat się rozwijał, wymieniając się zdobyczami techniki, informacji, towarami i ludźmi, a Chiny zamknęły się w swojej megalomanii. Gdy zauważyły jak bardzo zacofały się w stosunku nawet do sąsiadów (jak np. Japonia, która ma mniejsze możliwości terytorialne, ludnościowe, czy była przez tysiące lat bardziej zacofana technologicznie) postanowiły otworzyć swój rynek. Efektem tego jest zalewanie innych rynków tanimi produktami czy wzrostem popytu na surowce mineralne (a propos kultury osobistej- to wyjaśnia czemu opłaca się wyrywać kratki ściekowe, czy zbierać złom- to wszystko sprzedawane jest jako stal Chinom, które pochłaniają ją w zastraszającym tempie).
Globalizacja ma też wpływ na politykę. Światowy popyt na ropę spowodował niejedną wojnę: jak choćby w Zatoce Perskiej. Ale wyniknęła ona z zamykania granic na wymianę towarów. To wiąże się ze stykaniem się różnych kultur. Islamska z terroryzmem, ustrojem dyktatorskim i restrykcyjną religią oraz nasza amerykańsko-europejska- coraz bardziej liberalna, przeciwna wojnom, z ustrojami w większości demokratycznymi.
Efektem wymiany towarów i rosnących kapitałów państw jest pomoc państwom, które nie dają sobie rady: jak kraje trzeciego świata czy Afryki. Ale nie można im narzucić kultury globalnej, ponieważ nie przyjęłaby się. Pewne elementy, owszem, można zaszczepić wszędzie, ale przecież to, co zdaje egzamin w Europie, może okazać się bezsensu w klimacie Afrykańskim.
Globalizacja pomaga również w zachowaniu pokoju. Przez wiele stuleci, gdy dane państwo potrzebowało surowców czy towarów po prostu atakowało najbliższe państwo posiadające je. Ludzie, którzy nie mieli się gdzie osiedlać musieli siłą zagarniać sąsiednie ziemie. Teraz dzięki otwartym granicom mamy możliwość wymiany naszych produktów na to, co potrzebujemy i możemy osiedlić się, gdzie chcemy. Bez problemów.
Z kulturą, cywilizacją i globalizacją wiąże się też protekcjonizm. To on pozwala na ochronę kultury, różnic między narodami i przed uniwersalizacją wszystkiego.
Ale przecież globalizacja poszerza też horyzonty kulturalne. Shakespeare, Goethe, Eliot, Homer – gdyby nie swobodny przepływ kulturalny mielibyśmy ograniczony dostęp do dzieł z innych krajów.
Otwarte granice to eksport tych towarów, które produkujemy tanio i masowo i import tych towarów, których u nas nie ma lub ich produkcja jest droga i nieopłacalna lub za mała. Bez tego nie mogą się rozwijać żadne aspekty życia społecznego. W RPA mają wiele kopalni diamentów. Ale bez koparek i innego ciężkiego sprzętu nie można ich wydobyć. Nawet jeśli zostaną wykopane, to przecież po pewnym czasie rynek zostaje nasycony i ich dalsze wydobycie byłoby nie opłacalne. Co wtedy z całym procesem wydobycia i przerabiania? Ilu ludzi straciłoby prace? Ile maszyn niszczałoby nieużywane?
Wydaje się, że prowadzi do wyzyskiwania. Ale to również okazuje się bzdurą przy bliższym przyjrzeniu się. Żadne państwo nie jest samowystarczalne. Nie produkuje tyle dóbr, ile konsumuje i nie posiada wszelkich potrzebnych towarów i usług. Każdy stara się specjalizować w pewnych dziedzinach.
Aby to zobrazować weźmy przykład prawnika i jego sekretarki. Załóżmy, że każde z nich potrafi redagować pozwy sądowe i każde potrafi pisać na komputerze. Ale przecież sekretarka pisze szybciej, a prawnik redaguje lepsze pozwy. Dlatego ich współpraca pozwala na optymalizację i zwiększanie efektywności. Ta sama zasada działa, jeśli chodzi o wymianę informacji, towarów czy kultury.
To jeden z powodów, dla których handel jest również tak mocno związany z pokojem. Fakt, że ludzie postrzegają się nawzajem jako partnerzy we współpracy, z której wszyscy czerpią korzyści, a nie jako wrogowie, pozwala na istnienie społeczeństwa. ” Handel jest podstawą naszej cywilizacji!”
Wbrew pozorom, swobodna wymiana pomaga w bogaceniu się społeczeństw. To powoduje eliminowanie np. zatrudniania dzieci (blisko 250 mln dzieci w chwili obecnej pracuje). Pociechy pracują ponieważ muszą pomagać w utrzymywaniu rodziny lub nie stać rodziców na szkołę, a nie dlatego, że jest wysokie bezrobocie. Poza tym na ich miejsce mogli by pracować bezrobotni z innych krajów (jak chociażby Polski). Po prostu brakuje pieniędzy. Nowe inwestycje to kapitał wstrzyknięty zarówno w gospodarkę, jak i budżet państwa i każde domostwo związane z zagraniczną firmą. Potem następuje obrót pieniądza, na dłuższą metę, jeśli nie następują żadne negatywne zjawiska ani bariery, społeczeństwo się bogaci i dzieci maszerują do szkół, a nie do pracy.
Trzeba też zwrócić uwagę na demokrację łączącą się z globalizacją. Meksyk po przyłączeniu się do struktury NAFTA przestał być zdominowany przez Partię Rewolucyjną. A demokratyzacja państwa pozwala na swobodny rozwój religii, kultury, edukacji i innych aspektów życia społecznego. Choć trzeba przyznać, że nie wszystkie kraje gotowe są do demokracji.
Handel jest nieodzownym elementem ludzkiego życia. Kupujemy rzeczy w sklepach. Sprzedajemy niepotrzebne klamoty. Co to ma do kultury? Wiąże się to często z kolekcjami i z hobby. Muzea mogą się swobodnie wymieniać dziełami i eksponatami. Młodzież i dorośli całego świata mogą się wymieniać swoimi kolekcjami lub ich częściami. Dlaczego więc handel miałby być zarezerwowany tylko dla zamkniętej grupy? Dlaczego nie można się wymienić informacjami z kolegami z Japonii, Stanów czy Grecji?
Internet jest ogromnym narzędziem pomagającym w globalizacji zwłaszcza w dziedzinie technologii informacyjnej. Tak jak i komórki. Teraz z dowolnego punktu na globie można zorganizować sobie przelew z banku z Polski do Szwajcarii, wynająć firmę przewozową i przetransportować ulubione pianino dziadka do Szkocji, gdzie się wyprowadził i ogłosić światu, że się zaręczyło wpisując to na swojej stronie internetowej.
Umiejętność handlowania jest przypisana wyłącznie ludziom, jest tym, co nas wyróżnia od zwierząt. Wynika z naszych zdolności umysłowych i umiejętności przekonywania. Adam Smith zauważył podczas wykładu wygłoszonego 30 marca 1763 roku: „dawanie szylinga, które wydaje nam się dziś tak proste i zwykłe, jest tak naprawdę posługiwaniem się argumentem, który ma przekonać kogoś do wykonania określonej czynności, dla nas ale i w swoim interesie”. Jak zauważył, zwierzęta są zdolne do współpracy, ale nie umieją handlować, ponieważ nie używają rozumu w procesie przekonywania. Handel jest więc nie tylko bardzo ludzki, jest także jedną z ważniejszych cech naszej cywilizacji, jak już zauważył Homer w Odysei. W księdze dziewiątej, w której Odyseusz opowiada o swoim pobycie na ziemi Kyklopów, mówi także dlaczego pozostali oni „łotrami”, co „nie znają prawa”. Odyseusz zauważa:
„Łodzi czerwonodzióbych Kyklopy nie znają
Ani też zręcznych cieślów u siebie chowają
Do budowania statków żeglownych, któremi
Jeździliby przez morze do różnych miast ziemi,
Jak bywa między ludźmi, że jedni do drugich
Jeżdżą*, ważąc się morskich podróży, tak długich:
Tacy by tę wysepkę, gdzie rodzi się wszystko,
Przemienili cudownie w wygodne siedlisko.”**
* (czyt. „handlują” – w czasach Homera podróże odbywano w celach handlowych)
** Homer „Odyseja” w tłumaczeniu Lucjana Siemieńskiego, wyd. KWE Sp. Z o.o. Warszawa 2000
Kyklop jest więc barbarzyńcą, gdyż nie potrafi handlować. Żyje za to w wymarzonym świecie antyglobalistów, świecie, gdzie się nie handluje a cała produkcja jest lokalna.
Idea protekcjonizmu powinna zostać ograniczona nie tylko dlatego, że proponuje system niewydajny. Powinien zostać ograniczony również dlatego, że prowadzi do konfliktów i wojen, dlatego, że jest niemoralny i dlatego również, że jest w konflikcie z cywilizacją. Powinien chronić kulturę przed zbytnim uleganiem uniwersalizacji i stawaniu się jednakową, ale wydaje mi się, że kultury zakorzenione w ludziach nie mogą być wyparte nawet przez globalne symbole.
Tylko mała grupa ludzi stara się objąć myślą całą planetę. Proces globalizacji dotyczy świata zewnętrznego, takich dziedzin jak komunikacja czy handel, ale nie obejmuje naszej wyobraźni. W rzeczywistości ogromna większość z nas myśli o miejscu najbliższym, ograniczonym, myśli – lokalnie. Nasza planeta jest zbyt wielka, przestrzenie – ogromne, drogi – nieskończone i wszędzie pełno ludzi obcych, z którymi trudno się porozumieć i którzy w gruncie rzeczy niewiele nas obchodzą. Dlatego każdy z nas jest w większym czy mniejszym stopniu lokalnym patriotą. Ale dochodzi do tego świadomość bycia mieszkańcem tego świata. Dlatego powinniśmy też myśleć jak patrioci świata.
Najciekawsze jest to, że ludzie potrafią w tym samym momencie tworzyć i zacierać granice. Na Cyprze następuje sprzedaż coraz większej ilości modemów, aby mieć dostęp do internetu, ale zarazem tworzy się granice między Turkami i Grekami.
Są różne globalizmy. W sferze ekonomicznej globalizm to wolny dostęp do wszystkich rynków i swobodny przepływ kapitału finansowego.
Natomiast w sferze duchowej – oznacza on wielokulturowość. Ale czy jesteśmy do niej przygotowani? Czy jej chcemy? Nie zawsze i nie wszyscy, bo często dzieli nas niewiedza, uprzedzenia, stereotypy, niechętny stosunek do mniejszości etnicznych i religijnych, podejrzliwość wobec Innego itd.
Dlatego globalizacja stara się ten proces odwrócić. Czas poznać inne kultury, zapoznać się z tym, co nie znane. Docenić wkład innych ludzi w to, że nasze życie upraszcza się dzięki ich pracy. Możemy studiować na dowolnym kierunku i nie musimy się bać, że zabraknie dla nas miejsca. Jeśli w danym państwie jest za dużo specjalistów, w innym jest ich brak i tam można rozpocząć nowe życie. Bo jak mawiają filozofowie, zmienia się tylko niebo nad nami.
Gwałtowny przyrost ludności na naszej planecie nie jest prostym rozmnożeniem jej mieszkańców, powiększeniem wyłącznie liczbowym. Bo przecież, razem z tym, światu przybywa ogromnie dużo energii ludzkiej – inicjatyw, ambicji, pragnień, wysiłków, projektów, słowem wszelkiego człowieczego bogactwa, które może życie nasze uczynić pełniejszym i lepszym.
Zastanówmy się, czy wielkie korporacje naprawdę pożerają małe. Wg danych statystycznych wielkość produkcji dużych międzynarodowych przedsiębiorstw w stosunku do innych firm proporcjonalnie spada. Każdy woli robić małe zakupy w małych osiedlowych sklepikach, gdzie znamy ekspedientki, nasłuchamy się ploteczek, kupimy zawsze to, co kupujemy od zawsze. Na większe zakupy pójdziemy do centrum handlowego. Ale czujemy się tam incognito.
Czy kultura amerykańska zagraża np. kulturze polskiej? Nie. Nie od dziś wiadomo, że Polacy lubią się jednoczyć w obliczu wroga. To oznacza, że rozprzestrzeniająca się wielokulturowość powoduje, że doceniamy to, co nasze. „Ojczyzna to miejsce, gdzie chleb smakuje najbardziej”.
Globalizacja nie oznacza amerykanizację! Choć idee wolnego rynku uważane są za wynalazek amerykański, to przecież narodziły się one w Europie, podobnie jak liberalizm, indywidualizm i prawa człowieka. Wprawdzie trudno zaprzeczyć, że amerykańskie firmy, muzyka i hamburgery stały się wszechobecne, to jednak w kulturze masowej pojawiają się zjawiska o nieamerykanskim rodowodzie: Władca Pierścieni, czy wymyślone przez Anglików i Holendrów reality show. Wiele amerykańskich filmów czy twórców muzyki korzysta właśnie z Europejskich wzorców.
Najciekawsze jest to, że w przyrodzie zwykle wszystko się zeruje. Chociaż np. zjawisko przyrostu ludzi jest dodatni (mimo następujących co jakiś czas kryzysów pomniejszających populację). Tak też jest z bogaceniem się społeczeństwa. Nie sprawdza się zasada, że ktoś musi stracić, by zyskać mógł ktoś. 800 mln ludzi przestało cierpieć biedę w ciągu ostatniego dziesięciolecia. To również zasługa globalizacji.
Globalizacja również nie oddaje władzy w ręce biurokratycznych i niedemokratycznych instytucji, takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Światowa Organizacja Handlu – MFW. Zajmują się udzielaniem pomocy w sytuacjach kryzysowych i rzeczywiście niekiedy nakładą na kraje uciążliwe ograniczenia. Warto jednak pamiętać, że to rządy tych państw same zwracają się doń z prośbą o finansową i gospodarczą pomoc. Rzeczywiście większość urzędników tych międzynarodowych instytucji nie pochodzi z wyborów, ponoszą oni jednak odpowiedzialność przed rządami swoich państw, a cała ich działalność jest stale i surowo monitowana przez międzynarodowe organizacje pozarządowe (NGO`s).
Wielu ludzi mylnie uważa, że globalizacja, to siedzenie przed telewizorem oglądając MTV, zagryzając hamburgerem i popijając Colą, z jeansami na pupie. To możliwość posiadania produktów z coraz wyższą jakością. To możliwość oglądania telewizji satelitarnej, czyli kanałów z setek krajów, od Arabskich, przez Europejskie, po Azjatyckie, Latynoskie i Amerykańskie. To możliwość picia i jedzenia pożywienia z różnych zakątków świata. Możemy się ubrać tak jak ludzie w Londynie, Paryżu, czy Chicago. Kiedy wchodzimy do sklepu mamy kilka rodzajów sera, wędlin, płatków śniadaniowych- słowem wszystkiego. Możemy jako konsumenci wybrać. Polski czy zagraniczny produkt. Drogi czy tani. Dobrej jakości czy gorszej. Czasy, kiedy na półkach nie było nic się skończyły.
Komunizm był ustrojem, w którym zamknęliśmy się na inny świat produkując sami dla siebie, ew. wymieniając się minimalnie z innymi komunistycznymi krajami. Kiedy klepaliśmy biedę i rządy Jedynie Słusznej Partii, kraje zachodu przeżywały rozwój gospodarczy i cieszyły się wolnościami obywatelskimi, które wiążą się z globalizacją.
Ludzie się obawiają, że masowa kultura ich zaleje. Ale przecież zależy to tylko od nas. Każdy może dbać o kulturę dookoła niego. Obrazy Matejki nigdy nie zostaną zastąpione Rembrantem czy van Gogiem. Chopin i jego etiudy nie będą dla Polaków tak ważne jak Bach i jego koncerty organowe. A to czy włączymy w telewizji amerykański film, czy Polską produkcję zależy od nas. I od poziomu oferowanych produktów. Dlaczego częściej wybieramy amerykańskie rozwiązania technologiczne? Bo Dolina Krzemowa jest położona w Stanach. Polskie chleby są za to chyba najlepszymi w Europie albo i całym świecie. Globalizm niesie ze sobą zagrożenia, jak każde społeczne zjawisko, ale ludzie muszą się nauczyć żyć w naszej powstającej globalnej wiosce, gdzie nie ma podziału na nasze i wasze. Jest tylko nasza i wasza specjalizacja oraz jej efekty, którymi się wymieniamy. Nasza kultura, kultura ludzi.
Nieodzownie z rozwojem informacji tworzy się 4 władza, czyli mass media. Na początku były książki. Ale one trafiały tylko do pewnej części i nie miały możliwości kontaktu zwrotnego z autorem. Potem gazety. Stały się bardziej „codzienne”, ale i ich informacje są krótkotrwałe, w przeciwieństwie do książek, które są uniwersalne. Potem przyszło radio. Oprócz rozmów z prowadzącym przez telefon, nadal nie ma kontaktu, ale radio trafia do zdecydowanie szerszej grupy odbiorców. Kino spowodowało, że zaczęły powstawać filmy dokumentalne i w danym momencie można było przekazywać informacje do grona osób. Ale dopiero telewizja zapoczątkowała prawdziwą masowość informacji. Teraz telefonia komórkowa i internet pozwalają nie tylko masowe przekazywanie informacji milionom ludzi, ale również na bycie ich współtwórcą. Każdy może podawać w łatwy sposób informacje do opinii publicznej. Do tego wracamy do starej zasady starożytnego Rzymu: „chleba i igrzysk”. Coraz częściej informacje muszą być spreparowane aby wzbudzały zainteresowanie. Ze swoim newsem trzeba się przebić. To powoduje wytworzenie się marginesu możliwości fałszowania i przekręcania rzeczywistości. Media przestają być oknem na świat. Zaczynają być lustrem odbijającym życie.
Dlaczego przez ostanie lata spadł odsetek zagranicznych inwestycji? Bo w Polsce brakuje dobrej sieci dróg i autostrad. To jakbyśmy sami tworzyli barierę dla globalizacji. Doskonałym przykładem jest Słowenia- również kraj byłego bloku komunistycznego. Wprowadziła podatek liniowy, rozwinęła infrastrukturę oraz uprościła podatki. Te trzy filary pozwoliły jej na gwałtowny skok w PKB, obrocie finansów oraz zamożności społeczeństwa. Bo procesy globalizacyjne zadziałały.
Wielu antyglobalistów uważa, że kapitalistyczne potwory potrafią głodnemu i biednemu dać tylko rybę, zamiast podarować mu wędkę, aby sam sobie mógł łowić. Ale jak można wytłumaczyć fakt, że w wielu krajach Afryki klimat jest tak sprzyjający, że można posadzić dowolną roślinę i będzie rodziła plony 2-3 razy do roku? W raporcie ONZ można przeczytać, że gospodarując tereny w samej jedynie Zambii można by wyżywić 100 mln ludzi? Przyjmując, że jest 800 mln ludzi nie dożywionych, to już 1/8 z nich można by nakarmić. Biorąc pod uwagę, że kraje rozwinięte przeznaczają ponad 68 mld $ rocznie na rozwój krajów biedniejszych, a 300 mld $ na dotację dla rolnictwa, trzeba powiedzieć, że to biedny nie chce wędki.
A co jeśli weźmiemy pod uwagę np. problemy krajów Afrykańskich? Tam, aby kupić samochód do przewozu towarów, potrzebnych jest kilkanaście kilogramów zboża, które produkują. Ale gdyby firmy inwestowały swoje kapitały w te państwa (nawet w rolnictwo) sytuacja zmieniłaby się na dwa sposoby: zarówno kontrahentom zależałoby na wzroście efektywności, czyli tu kłania się edukacja pracowników i rozwój technologiczny (tym razem zakup samochodu byłby w gestii firmy), jak i poprawiłby się byt ludzi, bo coraz więcej osób byłoby zatrudnianych (jeśli firma rozrastałaby się), a państwo zarabiałoby na podatkach i innych opłatach. Jeśli to takie proste, to dlaczego tak się nie dzieje? Ludzie mają manię komplikowania sobie życia (słowo honoru!) oraz istnieje ryzyko. Firmy nie będą inwestować w państwa niepewne. Gdzie rządy szybko się zmieniają, są wojny, czy inne konflikty, gdzie gospodarka wisi na włosku, czy istnieje duża korupcja. Jeśli ktoś inwestuje miliony czy miliardy $ woli mieć pewność, że nie straci tego w ciągu kilku chwil- to chyba zrozumiałe. Nie zapominajmy, że wiele państw Afryki postanowiło uwolnić się od „okupacji” kolonistów i murzyni sami sobą zarządzają. Sprawdzało się to w czasach, kiedy byli odcięci od świata i żyli w lepiankach. Teraz kiedy technika idzie do przodu oni też chcą mieć godne życie i czerpać z dorobku globalizacji. Ale to wymaga nakładów finansowych, w myśl- nic za darmo oraz wymaga zdolności do planowania. Murzyńska mentalność nie pozwala im na planowanie. Bo dotychczas w ich kulturze tej potrzeby nie było. Dlatego może warto skorzystać z pomocy kapitalistycznych świń, którym naprawdę zależy na poprawie bytu ludzi. Nawet z egoistycznego i ekonomicznego punktu widzenia- im więcej ludzi jest bogatych, tym więcej koncerny mogą zarobić.
Ale nie zapominajmy, że bieda ma 3 aspekty. Ekonomiczny, psychologiczny i społeczny. Pierwszy to brak pieniędzy, drugi to odrzucenie i poczucie zbędności, a trzeci to degradacja życia społecznego. Walcząc z 1 za pomocą akcji charytatywnych, pomocy finansowych i inwestycji, trzeba pamiętać o pomocy społeczno-psychologicznej.
Proces globalizacji wpływa na życie każdego z nas. Musimy być znacznie bardziej zdolni do adaptacji do nowych sytuacji. Zalewają nas tony informacji- musimy umieć je selekcjonować. Musimy potrafić prowadzić dom, pracować i dbać o rodzinę. To wszystko powoduje, że człowiek stara się udoskonalać na wielu płaszczyznach jednocześnie. Ambicje pozwalają nam na docieranie tam, gdzie nikt jeszcze nie dotarł, na robienie rzeczy dotąd niedokonanych.
Ale istnieją też ludzie starający się uniemożliwić globalizacji rozrostu. Walczą z koncernami wierząc, że robią dobrze. Czasem zastanawiam się podążając z myślą Kapuścińskiego, że umrzemy z głodu, ale nie bynajmniej z braku pożywienia, ale ciągłych panik kulturowo-żywieniowych. Choroba wściekłych krów, wirusy, zarazki, ptasia grypa, pryszcze od wieprzowiny.. Czy to naprawdę konieczne? Czy trzeba ciągle pokazywać zdjęcia zmasakrowanych zwierząt, żeby przekonać ludzi do niejedzenia mięsa? Czy wszystkie koncerny zamęczają zwierzęta, wszystkie kosmetyki to morderstwa milionów zwierząt, a uprawy to tylko chemikalia i zmiany genetyczne, które powodują, że i uprawiający je i ludzie jedzący umierają od trujących specyfików?
Jest jeszcze inny powód, dla którego chętnie dzielimy z Kandydem optymizm, utwierdzający nas w przekonaniu, że przecież „żyjemy na najlepszym ze światów”. A mianowicie -wszelkie zderzenie z twardymi realiami świata stwarza od razu problem etyczny, domaga się zajęcia czynnej postawy, zabrania głosu. Prawda, przed taką koniecznością próbujemy ratować się pytaniem – czy to coś pomoże? Czy możemy tu coś zmienić? Czy mamy jakiś wpływ? Ale takie poczucie bezradności jakież jest poniżające! Więc jednak lepiej nie dopuszczać do sytuacji, w której musielibyśmy własne sumienie wystawiać na tak ryzykowną próbę.
Amerykanie są zapatrzeni we własną tradycję. Europejczyków uważają za nowobogackich, traktują z lekką pogardą. Tymczasem Europejczycy, dzięki swojej kulturze, poznają świat. Właśnie świat, nie tylko Amerykę. I wiedzą to, czego nie wiedzą Amerykanie: że zadufany w sobie Nowy Kontynent nie jest już pępkiem świata. Że istnieją wspaniałe, stare kultury w Ameryce Południowej, w Azji, czy Afryce.
Coraz mniej Europejczyków na świecie. Jeździmy jako turyści, czasem dyplomaci, ale przestaliśmy być kolonizatorami i misjonarzami budującymi przyszłość innym krajom. Dlatego teraz kraje Trzeciego Świata manifestują swoją kulturę. Ale niestety niekoniecznie potrafią sobie poradzić z nowymi problemami i zjawiskami dzisiejszego świata. Jest boom na muzykę latynoską, ale Latynosi nie radzą sobie z utworzeniem stabilnego państwa bez konfliktów wewnętrznych.
Unia Europejska stara się dopłacać rolnikom, aby nie produkowali, by można było również importować zboża i żywność z krajów, które taki eksport prowadzą. To są właśnie efekty pozytywnej globalizacji.
Globalizacja, jak każde zjawisko ma swoje pozytywne i negatywne aspekty. Punkt widzenia zależy od siedzenia, jak się mawia i są na pewno osoby pokrzywdzone w tej całej kalkulacji. Ale trzeba usiąść na chwilę i zastanowić się. Zrobić zestawienie zysków i strat: dla mnie jako jednostki, dla mojej rodziny, dla mojej społeczności, dla mojego miasta, państwa, a na końcu, dla całego świata. Wnioski mogą być naprawdę ciekawe. Ja właśnie to zrobiłam i jestem zdecydowanie za globalizacją, bo wierzę, że nie będzie w stanie skrzywdzić i wyplenić naszej Polskiej kultury.

Dodaj komentarz